Alt-J

Pojechałam do sklepu po zajączkowy prezent, co by swe dziecię obdarować na święta. A że koło EMPiK-u przechodziłam, no to nie mogłam – zwyczajnie nie mogłam nie wstąpić. Choćby po to, aby powąchać nowe książki. A nóż znajdę jakieś zaskórniaki w portfelu i kupię sobie coś w prezencie. A nóż…
Zatrzymałam się jednak na dziale muzycznym, szukam… jest – Alt-J.
Moje nowe odkrycie muzyczne… uhm… miłość od pierwszego usłyszenia.
I słucham… i śpiewam… i słucham… i oczy zamknęłam na chwilkę… i śpiewam w tm EMPK-u będąc…. I czuję jak ktoś klepie mnie po ramieniu.
Że też zawsze muszę z siebie widowisko zrobić!!!

Czytaj dalej

Czas to pieniądz / Time is money

Każdy ma prawo kupić sobie wszystko za wszystko.
Rozmawiając na ten temat z kolegą, usłyszałam jakie to beznadziejne kroki podjął kolega tego kolegi, budując dom na wsi skąd ma do pracy niemal godzinę drogi. Bo przecież ten czas jest bezcenny. I przez pół godziny słuchałam, że taka strata czasu to prawie 10 dni urlopu w ciągu roku oddanych za darmo. Że ta jazda samochodem, autobusem, rowerem to skrót do trumny.

Matki zazdrość

Otwieram puszkę z kawą i widzę tylko miarkę, która brzęczy przy każdym ruchu.
Wrr….trudno, idę i przynajmniej się przewietrzę.
Jednak zmieniłam zdanie i podjechałam do herbaciarni. Co tam…jak sobie używać, to najlepsze, bo w „mojej” herbaciarni mają również pyszne kawy. Słucham sprzedawczyni, zastanawiam się którą wybrać i ni stąd ni zowąd kobieta, która siedziała przy stoliku,
całkiem elegancka, koło 60tki, celuje we mnie swoimi słowami.

Czytaj dalej

Rozmowy brak.

Kiedy wieczorem skończyłam malowanie, byłam zła. Zła mimo, że to właśnie malowanie mnie uspokaja, a muzyka której zawsze przy tym słucham działa kojąco. Zła na farby, których kolory mnie tego wieczoru zawodziły, na suche powietrze, na mróz który zabraniał mi otworzyć na dłużej okno. Zła na siebie, że nie potrafię stłumić tej bezczelnej złości, która pluła mi w twarz przez swój szeroki, szczerbaty uśmiech.
Zła bo byłam sama.

Czytaj dalej

Kawa…

Rzeszów. Hotelowa restauracja. 7.30.
Schodzę jeszcze zaspana, pomimo porannego spotkania z prysznicem i hotelowymi kapciami, które zawsze mnie rozbawiają i wprawiają w dobry nastrój swoją dziwacznością.

-Witam, mogę zamówić kawę?
Kelner: Dzień dobry, właśnie podano.
– Pytam o kawę, nie jej rozpuszczalną surogatkę. O..proszę jaki elegancki ekspres pan posiada. Aż woła.
Kelner: (Uśmiech….uprzejmy bardzo, chwila ciszy.)
…I teraz nie jestem w stanie powtórzyć tego co usłyszałam. Nie wiem też co takiego zrobiłam, że stało się co się stało.

Primo – nadal jestem w szoku…TOTALNYM.

Czytaj dalej

Wieczorem

Zdarzają mi się nie najlepsze dni – jak każdemu. Nie najlepsze nie oznaczają złe – te są odprawiane przez celników na granicy mojego jestestwa tam skąd przybyły. Umawiam się wtedy z wiernymi przyjaciółkami: kawą i czekoladą na spotkanie. I nie wiem dlaczego, zawsze gnębi mnie później sumienie, że zamiast w biust (jak oczywiście z góry zakładam), to w boki pójdą kalorie. I tak siedzi mi ono – sumienie, paskudnie koło ucha i szepce… i kąsa… i cynicznie pyta jaki kostium założę na urlopie?

Czytaj dalej