HOT SPOT

Mimo dosyć porywczej i buntowniczej natury życie mnie ustatkowało i lubię mieć plan. Lubię według niego działać. Lubię pod koniec dnia popatrzeć w kapownik i dumnie szepnąć „dałam radę”.I tak wczoraj zgodnie z kolejnym punktem byłam asertywna, ale nie niegrzeczna. Próbując dociec sedna sprawy w jednej z państwowych instytucji napotkałam barierę szerokości co najmniej zacnych czterech liter Beyoncé. Mówię, pytam, prostymi zdaniami bez przecinków podaję komunikaty, żadnej elokwencji, bez ozdób… i nic! Zero komunikacji. Współczynnik mojego szaleństwa zaczął osiągać niebezpieczny poziom graniczny. Ale ja wiem, że prawdziwe gentelmenki nie krzyczą. Proszę o wybaczenie – prawdziwe damy. Tylko, że ja rzadko w sukni i rękawiczkach z satyny bywam, stąd wolę ten ukobiecony męski zwrot (przepraszam prof. Miodka za moje kolejne radosne słowotwórstwo). Toteż nie krzyczałam. Zaczerpnęłam powietrza i przypomniałam sobie wcześniejszą rozmowę z bratem na temat mitologii…

– Jesteście jak Hydra. Ciągłe reformy i odciążanie budżetu mają uszczuplić wasze biurokratyczne ciało. Ale gdzie zetnie się jedną głowę, na jej miejsce wyrastają trzy kolejne i z żadną z nich nie można porozmawiać.

Nikt nie zareagował. Nikt nie poczuł się nawet obrażony. Tylko patrzeli na mnie jakbym była szalona. Sądzę, że lewa powieka zaczęła mi drgać w skutek nagłego spadku magnezu we krwi, wywołanego intensywnym wzrostem hormonu stresu.  Zgodnie z planem zachowałam spokój.
Zgodnie z planem spóźniłam się również na bardzo ważne dla mnie spotkanie. Zgodnie z planem, bo zapisałam sobie inną godzinę aniżeli powinnam. Więc merytorycznie rzecz biorąc byłam nawet przed czasem. Ale że reszta współtowarzyszy spotkania przybyła wcześniej, bo inaczej zanotowali, to zastanawiam się czy to oni nie byli przypadkiem za wcześnie. Oczywiście według mojego planu.
I w końcu około dwudziestej wracałam do domu. Zatrzymałam się jeszcze na stacji i wtedy przypomniało mi się, że miałam wysłać pilnego maila do ZUS-u. Więc napisałam co trzeba i chciałam wysłać. Ale co jest… nie mogę! Pytam w kasie, czy mają internet, albo tajną bazę w podziemiach z możliwością nadawania telegramów, ale nie. Już niemal pogładziłam się z myślą, że zrobię to bardzo późno w domu, kiedy podszedł do mnie klient z kasy obok.

– Jakiś problem?
– Ech… złośliwość rzeczy martwych. Jednak moje domniemania na temat supertajnej jednostki wojskowej pod tą stacją zostały rozwiane i nie wyślę teraz maila.
– Mam na to rozwiązanie, mogę zostać twoim hot spotem.

Plan na środę << zrealizowany.

6 thoughts on “HOT SPOT

  1. „Mimo dosyć porywczej i buntowniczej natury życie mnie ustatkowało i lubię mieć plan. Lubię według niego działać”
    O zobacz, a ja poruszam się w zupełnie innym kierunku 😉 Gdzieś tam się miniemy 🙂

  2. W mojej ” gościnnej” lokalizacji taki sposób na podryw to skarb! 🙂 Czego to się człowiek nie nauczy na blogach 🙂
    Swoją drogą ubawiło mnie Twoje uporządkowanie. Jest dokładnie takie jak efekt mojego prasowania-niby się staram, jestem dumny, a efekt wciąż taki sam.
    Labirynt z kantów 🙂

  3. A je zdecydowanie nie lubię planów, bo nie lubię być z nich rozliczana. Aaaaa, sama miałabym się rozliczać? O nie! Szczególnie nie lubię planów dotyczących pisania mojej pracy magisterskiej, to już mnie po prosto przerasta! Nic na siłę!

    Kooooovalova, Cmok! :*

Dodaj odpowiedź do Kowaloova Anuluj pisanie odpowiedzi