Wróciłam wczoraj późno. Przedarłam się przez gęste powietrze dnia wyczerpana totalnie. Nie… nie forsowałam się zupełnie, to upał ma na mnie taki wpływ.
Wiem – jest lato i cieszę się, że nie pada śnieg jak na koniec kwietnia, kiedy każdy marzył o takim żarze i drinku w temperaturze ciekłego azotu. Mało tego… ten cudowny napój byłby podany przez „wypastowanego” barmana z francuskim akcentem i nosił lekką nazwę ekstaza w chmurach… To wszystko z widokiem na piękną, białą, pustą plażę Wysp Dziewiczych.
Ehm… dobrze, może nie każdy marzył dokładnie o tym 🙂 Ale odwiedziwszy jakiś czas temu jedną z nieziemskich plaż naszej Ziemi doświadczyłam upojenia pięknem natury i wiem jak można się zapomnieć. Po spływie górską, rwącą rzeką wróciłam do hotelu. Upał nie pozwalał na pobudzenie apetytu, więc zamiast na obiad, zabrałam ręcznik i poszłam sobie w odludne miejsce plaży z książką (A co! Laptop, telefon… zostały w domu i nie trzymały mnie na smyczy! Nie wyrywały z boskiego letargu nad ranem, oznajmiając bezczelnie że noc się skończyła!). Po drodze zgarnęłam ciekły azot w ładnym kufelku i położyłam się daleko, na gorącym piasku. Boszz… uwielbiam szum morza. Gdy dłużej słucham takiego koncertu i delektuję się jego rytmem, on w podziękowaniu kołysze moje ciało do snu późnym wieczorem – dosłownie. Nie pamiętam co czytałam, ale to bez znaczenia. Zasnęłam, a gaz uleciał z mojej szklanki. Obudziła mnie chłodna woda, która dotarła do moich stóp zgodnie z fazą księżyca i łagodnie przywołała mnie do rzeczywistości. Było już sporo po zachodzie, więc zabrałam się i poszłam wzdłuż plaży. Ktoś grał na fortepianie, a goście już oddawali się rozpuście jedzenia w pięknych strojach. Matko, a ja zabrałam ze sobą tylko kilka koszulek… Spokojnie przeszłam obok tarasu restauracji wychodzącego na plażę i podreptałam do swojego pokoju. Zaskakujące, ale każdy mówił mi dobry wieczór. A pani „mam setkę na karku” parsknęła na mój widok. Hm… dziwne, ale co mi tam.
Zamykam za sobą drzwi pokoju i staję przed lustrem. Szybko przemykają mi przed oczyma miny gości nadmorskiej restauracji. Dobry wieczór pana spod 106 i jego kobiety szybko zaczynającej coś mówić o makaronie. Witam pani Aniu – powiedział z szerokim uśmiechem znajomy z porannego pływania. Heloł tego, aloha tamtego i mina staruszki.
Stoję przed tym lustrem i patrzę. Cóż… ładnie sobie biust opaliłam. A po bikini wrócę jutro, o ile z wodą nie odpłynie.
Ech… wspomnienia 🙂
Więc zmęczona upałem i brakiem perspektyw na ochłodę, odłożyłam laptop, zdjęłam buty i poszłam pod prysznic. Spać – mój cel.
Łyknęłam wody i zasnęłam.
Pierwszą myślą, kiedy dotarło do mnie, że już, że znowu woła, było morderstwo. Otworzyłam jedno oko i poczekałam na kolejne jego wołanie.
Edgar Alan Poe miałby pożywkę na kolejne upiorne opowiadanie widząc moją pasję…
Leży tam… bez życia. Pod łóżkiem i z wnętrznościami na zewnątrz. Nie czuję nic.
Uprzedzałam.
– Oszalałaś!!! Cały ranek do ciebie dzwonię, a ty nic. Już myślałem, że coś się stało!
Kobieto, gdzie ty masz telefon?!
– Został w domu, pod łóżkiem.
Ale, że co, goła czy czerwona? Nie nadążyłem za subtelnością Twojego przekazu 😉
Toteż subtelnie odpowiadam – topless 🙂
Good lord! Roztargnienie – ktoś powie, ale podejrzewam ekshibicjonizm
Tak… ale książki nie zapomniałam 🙂 🙂
Liczą się ważne rzeczy, a że… Sam wiesz 🙂
Kubala, to takie męskie – ta twoja notka ostatnia, o ostrej i intelYgentnym. Serio… od lat pracuję z mężczyznami i wiesz…. wiem co w was siedzi, chyba…
Podziel się
Najkrócej jak potrafię, bo przecież referatu na zadanie domowe nie mam /i kuknęła w kapownik się upewnić/.
Wszystko tkwi w prostym przekazie. Wszystko ma jakąś dziedzinę: praca, dom, kumple, kochanka… Wszystko to, mimo że należy do jednego mężczyzny, jest odrębne samo w sobie – NIE WOLNO ŁĄCZYĆ. Bo co rodzina ma do kumpli, albo co kochanka do żony?
To tak w baaaaaardzo dużym uproszczeniu.
A kobiety mają zupełnie inaczej. Wszystko ma związek ze wszystkim. Ot cała filozofia. Koleżanki z pracą, teściowa z domem, mąż z jej koleżankami… i tak bez endu.
Stąd taka moja szybka uwaga się w wzięła.
Ale to było komplemoTTo 🙂
No rozumiem i wiem o tym zresztą. Układ naczyń połączonych :), a u nas (w większości oddzielnie), ale odnośnie czego ta uwaga?
Odnośnie tego, że porostu mówisz prosto o tym że nie rozumiesz kobiet. Nie udajesz nawet, że rozumiesz i tak zgrabnie to ująłeś.
Wiem..wiem… fikcja literacka, a nie relacja z życia. Ale aby tworzyć fikcję, trzeba mieć jakieś doświadczenie, hm? 🙂
Mówisz o tamtym tekście u mnie, czy pierwszym komentarzy tutaj? Tamten tekst to spisana pewna rozmowa, słowo w słowo.
W każdym razie zaciekawiłaś mnie tym tematem 🙂
A może jestem w błędzie…
W każdym razie wiem coś jeszcze, co pozwala mi od tylu lat żyć dobrze z mężczyznami (w domu, w pracy, na stopie koleżeńskiej) Ale never ever się tym nie podzielę, Obiecałam komuś…. Póki ta osoba żyje – milczę. 🙂
A ja wiem, że kiedy ktoś mówi coś takiego, że coś wie, ale nie powie, to tak na prawdę chce to powiedzieć i w końcu to robi 🙂
I niestety masz rację – chcę powiedzieć. Ale jestem bardzo stanowcza i nie pisnę słówka 🙂
No dobra… pi…pi… 😀
Kiedys wróciłam ze szkoły do domu i pierwsza rzecz to ide wziąc prysznic , ubrac wygodne ciuchy , zmywam makijaż . I tak tez zrobiłam , ale kiedy byłam pod prysznicem zadzwonil telefon , na tyle natretnie że wyłoniłam się i odebrałam . Porozmawiałam i zapomniałam ,że powinnam zmyć makijaż. który pod wpływem wody uległ rozmyciu po całej twarzy. I taka z makijażem jak kobieta fatalna z filmu niemego wyszłam z sunią na spacer . Trochę byłam zdziwiona dlaczego się tak wszyscy mijajacy mnie ludzie gapią 😉
Widzisz Justyno, jesteś moim wsparciem. Bo czasami mi się wydaje, że głowy zapomnę… dajmy na to w parku na ławce 🙂
ale czy to nie jest w jakimś sensie urocze? ;))) chyba chaos i roztargnienie jest bliższe naturze niż ekonomiczna dokładność i farmaceutyczne wyliczenie;))
W chaosie zasada. W zasadzie chaos.
Tak sobie myślę, że czego we mnie więcej… chaosu,m czy zasady… 🙂
Jesteś kolejną osobą, której książkę chciałbym mieć kiedyś na półce 🙂
Takich spektakularnych wpadek to chyba nie miałem. Kiedyś na ślubie siostry zapomniałem jedynie zagiąć kołnierzyk koszuli by krawat nie był widoczny i tak przez całą mszę przesiedziałem zanim jakaś życzliwa dusza zwróciła mi uwagę 😉 ale w porównaniu z twoją przygodą to mój kołnierzy to wersja light jest. Tak sobie czytam twoje teksty i jeszcze jawi mi się przed oczami jedno z twoich ostatnich zdjęć (nie powiem które bo może będziesz chciała i tę historię opisać) to myślę, że twoje życie obfituje w ciekawe przypadki :-))) to doskonały materiał na książkę. Jedną już sprzedałaś jakby co 😉
Krzysiek, jeśli kiedykolwiek zdarzy mi się książka, to pierwszy egzemplarz zachowam dla Ciebie 🙂
Krzysiu, dziękuję za… Ty wiesz 🙂
Ja to mam szczęście 🙂
drobiazg 😉
no cóż, telefon to smycz
niestety
I smycz… i niezbędnik…
Jak żyć? Jak?
ale żeby Kubala do ziomalek zawitał, to nie, to jest draństwo i skandal i vice versa! 😛
…i Déjà vu! …i Sacrebleu! /jak już trudnych i niezrozumiałych słów używać/
Ktoś wpada na kawę?
Czuję się, hm…. olana?
dawaj tę kawę Kowaloova. Ciacho przytargałam ze sobą:)
gołymi cyckami zasłużyłaś sobie na miano miSZCZa. Gratuluję. Wygrałaś talon na całodniowy pobyt na plaży w CHałupach w latach 80 oraz dożywotni nakaz komentowania na alternatywach. Cieszysz sie? No, ja też:P
Radość moja jest tak wielka jak głęboka jest poznańska Malta 🙂
Więc… nagrodę przyjmuję i dożywotnie (nie mylić z dożylnie) zamiar mam z niej korzystać.
/poleciał korek od szampana o niezrozumiałej, rosyjskiej nazwie/ 😀
I jak się okazuje to człowiek w różny sposób komunikuje się z drugim człowiekiem 😉
Tak… szczególnie, że trudnym okazuje się skupienie uwagi i patrzenie w oczy podczas rozmowy 😀 😀
Przecież powszechnie wiadomo, że kobiety nie z mężczyznami lecz właśnie z kobietami rozmawiają kolorami sukienek, torebek, szpilek. Kobiety z mężczyznami rozmawiają bez sukienek…. Przecież to powszechnie wiadomo 🙂
Odarty… Ty mój Odarciuchu… rozumiem, że stąd twój avatar takie imię nosi 🙂
Bardzo jest to możliwe, bardzo 😉
To się teraz zastawiam, czy jakieś strzępki szat się zachowały? 🙂 🙂
Zostały i służą mi 🙂
Zatem jak działasz, kiedy przychodzi do zdzierania. Chyba trudno zdzierać strzępy??
…A…a… ale może o to chodzi? 🙂
Pani przenikliwość jest nieoceniona Pani Aniu 🙂
Panie Marku, ależ ja jestem jak woda. Przenikam struktury będąc częścią powietrza. Wymywam korytarze w kamiennych duszach płynąc rzeką życia.
Oraz zamrażam w sobie co mi bliskie, aby nie oddać. I znowu topnieję, aby zacząć od nowa 🙂
Pięknie napisane Pani Aniu 🙂 Nie ukrywam tego.
A czy Pani wie, że woda jest jedyną substancją, która ma za nic prawo ciążenia, hm? 😉 To już coś być wodą, zwłaszcza, że też ma pamięć.
A wiem, a wiem… pamiętam ten filmik od Ciebie dostany w prezencie 🙂
Pomyślałem, że zabrzmię tutaj trochę 😉 https://soundcloud.com/recordrecords/tilbury-northern-comfort
Lubię to brzmienie…
Proszę, song. Dziwne miny robi, ale song ok 🙂
Kubala… Ci powiem, że miłe to jest dla uszka. No..no 🙂