Zasada warunkująca drogę kropli (doktorat 2013)

Wyszłam z samochodu z powiekami ledwo rozchylonymi i z ledwością wdrapałam się po schodach do swojego biura. Bolały mnie nogi, bolały mnie plecy, bolało mnie ciało po wczorajszej wizycie u fizjoterapeuty i jeszcze ta nieprzespana noc. Nie wspomnę nawet o tym dżentelmenie w piekarni, który zatrzymał kolejkę próbując kupić pieczywo. Nie… nie kupował aż tyle, nie w tym rzecz. Szanowny Pan za pomocą różnej długości jęków (coś na kształt kodu Morsa) próbował złożyć zamówienie na bułkę. Sama oceniam swój próg cierpliwości za wysoki, ale nie oszukujmy się. Stojąc za osobnikiem roztaczającym woń odparowanego etanolu w stężeniu co najmniej 60% poza zakresem dopuszczalnym, obmyślałam w głowie już każdy szczegół tego, co zaraz miałam zamiar zrobić. Plan nie był skomplikowany. Nawet wiedziałam gdzie ukryję zwłoki Pana C2H6O.


Ech… ciekawe po jakim czasie zapach zepsutego mięsa przedarłby się do biura ze starej, opuszczonej piwnicy, która w czasach swojej świetności była łaźnią z basenem? W sumie do tej pory była bym już na Seszelach i pal licho ten smród. W końcu teraz Pan specjalista od Morsa nie pachnie porywająco… raczej zwalająco.
Jak to jest, że on ledwo stoi?! Albo nie skończył jeszcze wczorajszej pogawędki literackiej, abo zaczął ją bardzo wcześnie?
Raczej to pierwsze – pewnie był wyganiany z baru przed zamknięciem, jako ostatni (śpiący w rogu) klient. Żenujące. Żenujące!!

Wracając do domu zastanawiałam się czy to już ten moment kiedy powinnam zafundować Hansowi (tak – mój samochód ma imię) kąpiel. Hm… w sumie nie jest tak źle. Póty nie jadę pod słońce, widzę całkiem wyraźnie 🙂
W przypływie litości zatrzymałam się jednak na myjni, a że siły nieco odzyskałam, to i na odkurzanie się zdecydowałam.
– No… ładnie Hans, ładnie wyglądasz taki wypucowany.
Kupiłam jeszcze kawę i ruszyłam w dalszą drogę powrotną pachnącym świeżością samochodem.
Jak już zrzuciłam z garbu torbę, laptop i karton z wieloma wariacjami średniopolarnego rozpuszczalnika organicznego z kolorowymi banderolkami na zakrętkach, a który mój dziadek pozyskiwał w swoim laboratorium ogródkowym w wyniku fermentacji, postanowiłam że jeszcze pobiegam. A co! Jak dam radę dzisiaj, kiedy jestem niemal w stanie agonalnym, to dam radę i w deszcz, i pod wiatr, i pod górkę i z gorączką. „Twardym trzeba być, a nie mientkim” – mówił Killer.

Po czwartym kilometrze zaczęłam analizować teorię twardości i „mientkości” prof. Killera. Wynikiem tej burzliwej debaty mojego zmęczonego ciała i upartego umysłu była teza, że jestem wystarczająco twardą, aby nie być mientką. I nie jest przypadkiem, że właśnie przebiegam obok Imperium. O tak… ciemny lager w zimnym kuflu czeka na mnie!
Usiadłam pod parasolką w ogródku i sączyłam z namaszczeniem swoje piwo. Pod wpływem cichej muzyki i światła latarenek odbijającego się w spływających po szkle kroplach popadłam w błogi stan odpoczynku. Oparłam się wygodnie i poluzowałam sznurówki w butach. Śledziłam krople na kuflu i próbowałam dostrzec zasadę, która warunkuje ich drogę.
Za każdym razem, kiedy chciałam już bić sobie brawo za rozszyfrowanie zagadki, moja kropla skręcała w inną stronę. Ech… od nowa…

– Przepraszam…
Zerwałam się na równe nogi z oczyma wytrzeszczonymi i otępiałymi. Chwila minęła zanim zorientowałam się gdzie jestem.

– Przepraszam… zamykamy, musi pani wyjść.

Żenujące. Żenujące!! 😛

78 thoughts on “Zasada warunkująca drogę kropli (doktorat 2013)

  1. Cudowne! 😀
    Ja również przy dźwiękach muzyki, sącząc swoje ulubione jasne, pogrążyłam się w różnych rozmyślaniach.I wyrwał mnie z nich podobny tekst, coś takiego:
    ” przepraszam, mamy zaraz tu prywatną imprezę”
    🙂
    A co do samochodów…opisałam właśnie swoje ostatnie przygody, zerknij 😉

    *Pięć godzin w trasie 😉

      • 🙂 Już nie wspomnę o tym, że zamyśliwszy się ( oraz zasłuchawszy muzyki) podparłam swą szanowną główkę o ręce na stoliku…..
        Jak chcesz znać receptę na to, by na pewno nie usnąć w knajpie, wpadnij do mnie 😉

      • Hehe… to musiał być tak samo fajny widok, jak widok mojej osoby z wyciągniętymi nogami na całej ławce i z bezwładnie opuszczoną głową 🙂 Hehe – jesteś kapitalna 🙂
        Dobrze, że ślinka mi nie kapała 😛

  2. gdybyśmy zaczerpnęli od narodu stygmatyzowanego Churchillowskim „never in the field of human conflict was so much owed by so many to so few” zasadę bicia w dzwonek na piętnaście minut przed zamknięciem knajpy, na dziesięć minut i na pięć, to nie spotkałaby Cię niespodzianka w postaci otępiałego wytrzeszczu:D

  3. C2H6O wzór sumaryczny bez wyodrębnienia grupy funkcyjnej dla alkoholi 🙂 o tyle zastanawia bo większość etanol podaje z wyodrębnieniem tejże;))
    a co do piwa to tylko zimne , w upalny dzień i to jedynie pszeniczne książęce 😉

Dodaj komentarz