Wyszłam z samochodu z powiekami ledwo rozchylonymi i z ledwością wdrapałam się po schodach do swojego biura. Bolały mnie nogi, bolały mnie plecy, bolało mnie ciało po wczorajszej wizycie u fizjoterapeuty i jeszcze ta nieprzespana noc. Nie wspomnę nawet o tym dżentelmenie w piekarni, który zatrzymał kolejkę próbując kupić pieczywo. Nie… nie kupował aż tyle, nie w tym rzecz. Szanowny Pan za pomocą różnej długości jęków (coś na kształt kodu Morsa) próbował złożyć zamówienie na bułkę. Sama oceniam swój próg cierpliwości za wysoki, ale nie oszukujmy się. Stojąc za osobnikiem roztaczającym woń odparowanego etanolu w stężeniu co najmniej 60% poza zakresem dopuszczalnym, obmyślałam w głowie już każdy szczegół tego, co zaraz miałam zamiar zrobić. Plan nie był skomplikowany. Nawet wiedziałam gdzie ukryję zwłoki Pana C2H6O.
Ech… ciekawe po jakim czasie zapach zepsutego mięsa przedarłby się do biura ze starej, opuszczonej piwnicy, która w czasach swojej świetności była łaźnią z basenem? W sumie do tej pory była bym już na Seszelach i pal licho ten smród. W końcu teraz Pan specjalista od Morsa nie pachnie porywająco… raczej zwalająco.
Jak to jest, że on ledwo stoi?! Albo nie skończył jeszcze wczorajszej pogawędki literackiej, abo zaczął ją bardzo wcześnie?
Raczej to pierwsze – pewnie był wyganiany z baru przed zamknięciem, jako ostatni (śpiący w rogu) klient. Żenujące. Żenujące!!
Wracając do domu zastanawiałam się czy to już ten moment kiedy powinnam zafundować Hansowi (tak – mój samochód ma imię) kąpiel. Hm… w sumie nie jest tak źle. Póty nie jadę pod słońce, widzę całkiem wyraźnie 🙂
W przypływie litości zatrzymałam się jednak na myjni, a że siły nieco odzyskałam, to i na odkurzanie się zdecydowałam.
– No… ładnie Hans, ładnie wyglądasz taki wypucowany.
Kupiłam jeszcze kawę i ruszyłam w dalszą drogę powrotną pachnącym świeżością samochodem.
Jak już zrzuciłam z garbu torbę, laptop i karton z wieloma wariacjami średniopolarnego rozpuszczalnika organicznego z kolorowymi banderolkami na zakrętkach, a który mój dziadek pozyskiwał w swoim laboratorium ogródkowym w wyniku fermentacji, postanowiłam że jeszcze pobiegam. A co! Jak dam radę dzisiaj, kiedy jestem niemal w stanie agonalnym, to dam radę i w deszcz, i pod wiatr, i pod górkę i z gorączką. „Twardym trzeba być, a nie mientkim” – mówił Killer.
Po czwartym kilometrze zaczęłam analizować teorię twardości i „mientkości” prof. Killera. Wynikiem tej burzliwej debaty mojego zmęczonego ciała i upartego umysłu była teza, że jestem wystarczająco twardą, aby nie być mientką. I nie jest przypadkiem, że właśnie przebiegam obok Imperium. O tak… ciemny lager w zimnym kuflu czeka na mnie!
Usiadłam pod parasolką w ogródku i sączyłam z namaszczeniem swoje piwo. Pod wpływem cichej muzyki i światła latarenek odbijającego się w spływających po szkle kroplach popadłam w błogi stan odpoczynku. Oparłam się wygodnie i poluzowałam sznurówki w butach. Śledziłam krople na kuflu i próbowałam dostrzec zasadę, która warunkuje ich drogę.
Za każdym razem, kiedy chciałam już bić sobie brawo za rozszyfrowanie zagadki, moja kropla skręcała w inną stronę. Ech… od nowa…
– Przepraszam…
Zerwałam się na równe nogi z oczyma wytrzeszczonymi i otępiałymi. Chwila minęła zanim zorientowałam się gdzie jestem.
– Przepraszam… zamykamy, musi pani wyjść.
Żenujące. Żenujące!! 😛
Doszukiwanie się prawidłowości w spływie kropli po szklance piwa,to jak próba uporządkowania chaosu. 😉
I widzisz czego człowiek jest w stanie się podjąć w akcie desperackiego pragnienia udowodnienia sobie, że nie jest mientki 🙂 🙂
Cudowne! 😀
Ja również przy dźwiękach muzyki, sącząc swoje ulubione jasne, pogrążyłam się w różnych rozmyślaniach.I wyrwał mnie z nich podobny tekst, coś takiego:
” przepraszam, mamy zaraz tu prywatną imprezę”
🙂
A co do samochodów…opisałam właśnie swoje ostatnie przygody, zerknij 😉
To i tak zachowałaś klasę. Bo ja po porostu zasnęłam jak największy żul 🙂 🙂
I powiem Ci jedno – pożegnaj dostojnie Oplika, bo ten już chyba serio chce na emeryturę 🙂
Kowaloova, toż i ja usnęłam,acz ujęłam to dyskretnie, hi, hi! 🙂
Hahahahaha!! Już mi lepiej – jak być żulem to lepiej w parze, niż w samotności 🙂 🙂
🙂 Już nie wspomnę o tym, że zamyśliwszy się ( oraz zasłuchawszy muzyki) podparłam swą szanowną główkę o ręce na stoliku…..
Jak chcesz znać receptę na to, by na pewno nie usnąć w knajpie, wpadnij do mnie 😉
Hehe… to musiał być tak samo fajny widok, jak widok mojej osoby z wyciągniętymi nogami na całej ławce i z bezwładnie opuszczoną głową 🙂 Hehe – jesteś kapitalna 🙂
Dobrze, że ślinka mi nie kapała 😛
Niezłe. 🙂
Hie… i to na trzeźwo 🙂
Wstydziłabyś się, kobieto, jak jakiś podrzędny żul się zachowywać! ;P
Aż się zarumieniłam ze wstydu 🙂 Następnym razem bardziej się postaram 🙂
hehe, te debaty myślowe w stylu – po której stronie barykady jestem i mam na to 10 dowodów chyba nigdy się nie kończą.
One nie maja początku, ani końca i to jest fajne. Bo spójrz… przy każdym piwie można o czym innym myśleć, rozmawiać i naukowe dywagacje prowadzić 🙂 🙂
Rozgryzłem Cię. Jesteś Obca. Ziemianie nie poluzowują sznurówek.
Ciiii……. zwyczajnie płetwy mi się zaparzyły 🙂
gdybyśmy zaczerpnęli od narodu stygmatyzowanego Churchillowskim „never in the field of human conflict was so much owed by so many to so few” zasadę bicia w dzwonek na piętnaście minut przed zamknięciem knajpy, na dziesięć minut i na pięć, to nie spotkałaby Cię niespodzianka w postaci otępiałego wytrzeszczu:D
Nie wiadomo… nie wiadomo…. mam twardy sen 🙂
„Człowieku my też garowaliśmy i to jeszcze jak” 😉
Bo dobry garnuszek nie jest zły. Bo dobry garnuszek jest idealny i w samotności i w towarzystwie 🙂
Idealny jest duży, ale tylko tak duży by z dłoni się nie wyślizgał 😉
Aby się nie wyśliznął, można poprosić oldschoolowy kufel z uchem 🙂
Jednak najprostsze rozwiązania są najlepsze 😉
Generalnie można uniknąć tego dylematu: Kufel z uchem, czy bez, kładąc się bezpośrednio pod beczką. Znaczy się pod kranikiem z beczki 😛
Ja to zawsze jestem pijany po jednym piwie… i zauważyłem, że zazwyczaj jest to ósme 😛
Hahahaha! Po ósmym to bym na oiomie leżała, hahahaha!
Mogę Twoje wypijać od piątego w górę 😛
Zmartwię Cię – do piątego mogłabym nie dotrwać 🙂
Trzy – i jest dobrze 🙂
Tania jesteś 😉 i to mnie niepokoi właśnie 😉
Jakby nie było dziwnie brzmi ta taniość 😛
A że sama siĘ piwo kupuję, to nawet dobrze, hm? 🙂
Dużo nie wydam, więcej zostanie na wino 😛 😛
Ten plan jest dużo lepszy 😉
Tak – wino brzmi lepiej 🙂 😛 Chociaż nie gasi pragnienia tak jak zimne piwo, dla mnie brzmi lepiej.
Brzmi lepiej swoim kolorem na sukience 😉 😛
A weź… szkoda wina 🙂
Muszę z Tobą teraz trochę się nie zgodzć. Tak inwestowane wino blisko grzechu jest 😉 a powszechnie wiadomo, że jest to dobre…. chyba 😉
Ależ skąd! Wylać wino na sukienkę to marnotrawstwo. Jeżeli sukienka jest od Prady lub Burberry to wówczas płakałabym nad sukienką. Ale że takowej nie posiadam, to wino na każdej innej jest stratą niepomną 😛
Trzeba się też zatrzymać nad samym winem. Cóż… jeżeli byłaby to moja ukochana RIOJA, wówczas lament wielki byłby nad rozlanym kieliszkiem. A gdybym jednak miała szatę Prady (lub Burberry)… wtedy… to by wołało o pomstę do nieba!!! Bo i sukienka i wino… och, wolę nawet nie myśleć!! 🙂
A mnie wstyd jest normalnie. Przedwczoraj wino piłem… z kolegą, więc o żadnych sukienkach mowy być nie mogło 😉
Od czasu do czasu, dla odmiany, zaproś Damę na degustację 🙂 🙂 🙂
Zrobię tak właśnie 😉
Zatem pamiętaj o dobrym trunku. O temat do rozmów raczej martwić się nie musisz, ale zadbaj jeszcze o kwasek cytrynowy w płynie i wodę gazowaną na wypadek, wiesz… wino czasami się wylewa 🙂
Może dobrze, że się wylewa. Trzeba czasami tego Dżina z butelki wypuścić 😉
Ależ mnie teraz mile zaskoczyłeś. Nie myślałam o tym w taki sposób.
To na prawdę romantyczne 🙂
Co zrobisz, już się stało 😉 Dla mnie to naturalne myślenie
Panie Romantyczny, którego pociągają mroczne klimaty, a który w sam w ciemności najlepiej tworzy – masz naturalnie ciekawy tok myślenia 🙂
Pani Spostrzegawcza pragnę poinformować Waszą Przenikliwość, że mało już jest rzeczy i zjawisk naturalnych… chyba
A tęcza? A burza? A wodospady? A kosmos i jądro ziemi? 🙂
I wyobraź teraz sobie, że to wszystko jest w Tobie 🙂
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Nierealna jak tęcza, nieprzewidywalna jak burza, silna jak wodospad, niezmierzona jak kosmos i gorąca jak jądro ziemi.
Uhm…. inspiruje 🙂
Rewelacja 🙂 Poprawianie czegokolwiek byłoby zamachem na piękno stworzenia 😉
Jakby nie było jesteś tego współtwórcą. Zasiałeś, podlałam, zakiełkowało 🙂
Poza tym jak zamach na piękno stworzenia, to nie przez stwórcę, nie przez kreatora – on może tylko ulepszyć. Każda inna
próba to już sabotaż 🙂
Ja zasiałem, Ty podlałaś… Hmm, dwuosobowe bóstwo, kompletne 😉 Ciekawe co z tego wyrośnie 🙂
Ciekawość to pierwszy stopień do piekła 🙂
Bywasz może czasami? 😛
I tak całkiem szczerze i tak całkiem na poważnie. Moja ścieżka życia chyba właśnie tam skręca. Nie powiniem dotykać tego czego dotykam. Zobaczymy!
Ale gramy zawsze i niezmiennie 😉
Czekolada? 🙂 🙂
Tak, dokładnie. W przenośni i w rzeczywistości 🙂 Przyznaję się całym sobą 😉
Uhmmm… o czekoladzie można wiele…
Jaką lubisz najbardziej?
Teraz nie lubię, bo jakby ni jestem słodki 😉 ale lubiłem z kakao i kardamonem 😉 czasami pikantną 🙂
Czekoladę albo się kocha, albo nie. Nie ma opcji pośrednich. Teraz nie lubisz, wczoraj ubóstwiłeś, jutro znienawidzisz, po czym rozpoczniesz gorący romans… relacja z czekoladą 🙂
Wszystko mi pasuje 😉 Wszystko
A czyk, a czyk… 🙂
C2H6O wzór sumaryczny bez wyodrębnienia grupy funkcyjnej dla alkoholi 🙂 o tyle zastanawia bo większość etanol podaje z wyodrębnieniem tejże;))
a co do piwa to tylko zimne , w upalny dzień i to jedynie pszeniczne książęce 😉
Chyba nie jestem większość, bo z wzorów to najlepiej pamiętam tw.Pitagorasa 🙂
Ale widzę, że z chemią za pan brat jesteś 🙂 A myślałam, że uczysz Języka Polskiego, a tu Ci taka niespodzianka 🙂
Chemica Jam Ci 🙂 ) ale podejrzenie o polonistkę jest najmilszym komplementem jakim mnie obdarowano:)))
To się cieszę ogromnie, że przysporzyłam Ci radości.
A jak urlop?
A moja pani samochodowa (tak, tak, to kobieta) ma na imię Felicja
Wiedziałam, że jest nas więcej 🙂
A mój pojazd zwie się Ilczi. I jest rowerem. Niezastąpionym 🙂
Ja własnego rowerka nie mam, buuuu… ale może kiedyś. W zasadzie kiedyś na pewno 🙂
Kiepskie, prowincjonalne, przewidywalne… To jest dobre na odpust. Musisz popracować bardziej.
A propos odpustu – właśnie na jednym byłam 😛
Kiepskim i prowincjonalnym, jak na odpust przystało – bawiłam się świtnie.
😉
luzowanie sznurowadał, to był zły pomysł, od razu odleciałaś, a tak bylabyś spięta 🙂
Hans – ładne imię dla auta
Masz rację Szefowo. Następnym razem przywiążę się tymi sznurowadłami do ławki 😉
Muszę się pożegnać. Dobranoc 🙂 Jako Konia Trojańskiego na dobry sen zostawiam trochę hałasu 😛
http://arstidir.bandcamp.com/track/lj-sand-sakaris-neighties-remix
Dobry wieczór i dobranoc a propos mroczności, okrutności i takie tam….
Elegancko mrocznie Pani zagrała 🙂
No nie powiem, dotrzymuje Zacny Pan kroku 😉
Nie będę za to przepraszać 😉